„Casanova po przejściach” to zadziwiająco bardzo allenowski
film Johna Turturro. Błyskotliwa komedia swoim klimatem przypomina kino Woody’ego
Allena, który, łącząc inteligentny dowcip z lekką powagą, opowiada o miłości, seksie,
ludzkiej naturze i różnicach społecznych we współczesnym świecie. Warstwa
wizualna i dźwiękowa „Casanovy po przejściach” sprawia wrażenie, że „starszy
kolega” Turturro maczał tu swoje palce. Abstrahując od jego reżyserskiego
wkładu, Allen jako odtwórca jednej z głównych ról prezentuje się wyśmienicie,
kradnąc każdą scenę, w której występuje i właśnie głównie dla tej kreacji warto
wybrać się do kina.
/Fot. Materiały promocyjne |
„Casanova po przejściach” różni
się od innych filmów, które opowiadają o męskich prostytutkach, gdyż pokazuje
zupełnie inny obraz kochanka. Wydaje się, że główny bohater amerykańskiej
komedii nie jest bardzo atrakcyjny fizycznie, ale dla korzystających z jego
usług pań jest zdecydowanie sexy i lepiej, że nie stanowi typ ślicznego
chłopca. Tym, co najbardziej je przyciąga do Fioravante jest nie jego uroda,
lecz zdolność rozumienia potrzeb kobiet. Jest empatyczny, czuły, romantyczny, wrażliwy,
a kiedy trzeba bardziej dziki i namiętny. Klientki czują się przy nim
wyjątkowo, często mu się zwierzają, zwłaszcza, że potrafi dobrze słuchać. Poświęca
kobietom uwagę i obchodzi się z nimi delikatnie jak z kwiatami, a one przy nim rozkwitają.
Mężczyzna nie tylko zna się na kwiatach, ale jest również elektrykiem i
hydraulikiem, co według Murraya dodaje mu jeszcze męskości. Zdaniem alfonsa „jest obrzydliwy, ale w taki pozytywny sposób”.
Żigolak w zależności od rodzaju pragnień swoich klientek „staje się” Żydem lub wyższy
niż w rzeczywistości (dodając sobie parę centymetrów).
Reżyser maluje rozmaite portrety
kobiet: bogatej, ale nieszczęśliwej starszej doktor Parker – mężatki skrywającej
swoje frustracje seksualne, która szuka kogoś, przed kim mogłaby otworzyć swoje
serce; seksownej, żywiołowej, trochę zwariowanej, obdarzonej gorącym
temperamentem i nastawionej wyłącznie na zabawę przyjaciółki pani doktor – Selimy
(Sofia Vergara) oraz samotnej, przygnębionej, skromnej wdowy – Avigal , która,
żyjąc w ortodoksyjnej społeczności nie pozwalającej na zbyt bliskie kontakty
pomiędzy kobietami i mężczyznami, jest spragniona nowych doświadczeń. Wszystkie
postacie łączy (szczególnie doktor Parker i Avigal) potrzeba zainteresowania ze
strony mężczyzny, przy którym poczułyby się atrakcyjne i odkryłyby siebie na
nowo, a to oferuje im Fioravante.
Vanessa Paradis stworzyła
najlepszą żeńską kreację w „Casanovie po przejściach”. Sharon Stone i Sofia
Vergara, choć dobrze sobie radzą, nie mogą się z nią równać. Avigal, w którą
się wciela, jest zachwycająca – tajemnicza, urocza, melancholijna i zdolna do przeżywania
silnych emocji. W porównaniu do pozostałych bohaterów w niej zachodzi
największa przemiana, którą doskonale oddaje utalentowana Paradis. Przyćmiewa
swoją grą Johna Turturro, zresztą nie tylko ona, ponieważ kochanek do wynajęcia
w jego wydaniu wypada bardzo blado i mało przekonująco, paradoksalnie stanowiąc
najsłabsze ogniwo całej produkcji. Jest taki nijaki… W filmie kobiety za nim
szaleją, ale w prawdziwym życiu przechodziłyby obok niego raczej obojętnie.
Pomysł na stworzenie mocno oryginalnego uwodziciela był bez wątpienia niezły,
ale niestety wykonanie już gorsze. Fioravante bez przekonania oddaje się swojej
profesji, mając prawie zawsze ten sam wyraz twarzy. Jest równie spragniony
miłości i zrozumienia co kobiety, z którymi się spotyka, ale wygląda, jakby cały
czas było mu wszystko jedno.
Vanessa Paradis jest naprawdę
świetna, ale pierwsze skrzypce gra Woody Allen jako Murray – cwany, mający
głowę do interesów, obdarzony inteligencją i poczuciem humoru, lubiący sobie
poflirtować starszy alfons, któremu zależy na szybkim wzbogaceniu się. Graną
przez Allena postać ogląda się z wielką przyjemnością i uśmiechem. Aktor sprawia
wrażenie, że został stworzony do tej roli. Bez niego „Casanova po przejściach”
nie byłby tym samym filmem, a właściwie chyba w ogóle by nie istniał. Nie chodzi
jedynie o to, że Turturro, na którym powinien spoczywać największy ciężar gry, jest
niewidoczny. Dzięki Murrayowi komedia tętni życiem oraz humorem, zarówno
słownym, jak i sytuacyjnym. Ponadto dowcip jest niemal tak samo obfity przez
całą narrację, chociaż rarytas stanowi oczywiście jej początek. Kiedy widzimy na
ekranie „opiekuna” kochanka, możemy być pewni, że zaraz wygłosi kolejną błyskotliwą
uwagę, po której będziemy trząść się ze śmiechu. Jego tekst o integracji czarnoskórych
oraz żydowskich dzieci po prostu zwala z nóg. Wspaniałą rozrywkę gwarantują
również inni bohaterowie: wspomniane dzieci, Selima i zakochany w Avigal Dovi (Liev
Schreiber).
Turturro wypada lepiej jako
reżyser niż aktor, ale jeżeli zamierzał swoim najnowszym obrazem dorównać kinu,
które tworzy Woody Allen, to daleka przed nim droga. Klimat „Casanovy po
przejściach” jest w stylu Allena (jazz na ścieżce dźwiękowej, przestrzeń Nowego
Jorku), lecz fabuła jest pozbawiona należytej głębi, w dużej mierze z powodu
absurdalnego zakończenia. Wydaje się, że reżyser chciał wzbudzić w odbiorcy
oprócz śmiechu także refleksje, jednakże sukces odnosi wyłącznie w pierwszym
przypadku. Mimo wszystko, jeśli stawiacie na dobrą zabawę, powinniście obejrzeć tę prześmieszną komedię, gdyż Allen i spółka z
pewnością Was nie rozczarują.
Ocena: 3,5/5
Artykuł został opublikowany w portalu http://hatak.pl/ (http://hatak.pl/artykuly/meska-prostytucja-na-wesolo).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz