poniedziałek, 25 listopada 2013

Katniss - dziewczyna igrająca ze Snowem

Film Francisa Lawrence' a „Igrzyska śmierci: W pierścieniu ognia” jest wierną i świetnie zrealizowaną ekranizacją drugiej części trylogii Suzanne Collins. Katniss tym razem nie igra z płomieniami, ale z samym prezydentem Snowem.

/Fot. Materiały prasowe
Po wygranej w ostatnich Głodowych Igrzyskach Katniss Everdeen (Jennifer Lawrence) i Peeta Mellark (Josh Hutcherson) są zmuszeni odbyć Tournee Zwycięzców. Prezydent Snow każe im uspokoić obywateli Panem i zażegnać niebezpieczeństwo buntu. Postanowienie bohaterów, by wspólnie zjeść na arenie trujące jagody, nie zostało bowiem odczytane jako dowód ich miłości, ale wezwanie do walki z tyranem. Mają teraz przekonać wszystkie dystrykty o prawdziwości swojego uczucia i oddaniu Kapitolowi. Odgrywają przed społeczeństwem farsę, która jednak nie przynosi rezultatów. Prezydent Snow wymyśla więc inne proste rozwiązanie problemu umożliwiające ostateczne wyeliminowanie Katniss i jednocześnie zniszczenie symbolu, jakim się stała. Zarządza, że w 75 Głodowych Igrzyskach wezmą udział trybuci wylosowani spośród poprzednich zwycięzców.

Francis Lawrence stanął na wysokości zadania i zaserwował widzom mroczny, poważny, trzymający w napięciu film, który doskonale oddaje klimat książki jeszcze bardziej podnosząc temperaturę opisanych w niej wydarzeń. Przedstawione w drugiej części Igrzysk śmierci państwo totalitarne budzi autentyczną grozę. Narracja jest poprowadzona ciekawie i dynamicznie. Mimo iż produkcja trwa niemal dwie i pól godziny nie pozostawia miejsca na nudę. Można jednak odczuć przesyt niesamowitych zagrożeń, które raz za razem spadają na trybutów tegorocznych Igrzysk nie dając wytchnienia zarówno bohaterom, jak i widzom. Wszystko toczy się zbyt szybko, przez co trudniej jest dostrzec to, co dzieje się wewnątrz poszczególnych postaci. Ponadto nagromadzenie efektownych pułapek, będących owocem technologii, sprawia, że w pewnym stopniu zostaje zatracona idea Igrzysk, które polegają na starciach człowieka z człowiekiem, a nie ucieczce na przykład przed trującą, siejącą śmierć mgłą (absurdalny jest fakt, że wywołane przez nią groźne poparzenia zmywa się wodą). Za charakter walki bohaterów nie można obarczać pełną winą reżysera, który pozostał wierny drugiemu tomowi trylogii, ale za zbytnie tempo wydarzeń w obrazie filmowym już tak.

Pomimo kilku wad opowiedzianą na ekranie historię śledzi się z zainteresowaniem i wewnętrznym poruszeniem. Duża w tym zasługa Jennifer Lawrence ponownie wcielającej się w Katniss Everdeen. Zdobywczyni Oscara dla najlepszej aktorki pierwszoplanowej za rolę w filmie Poradnik pozytywnego myślenia prezentuje grę aktorską na najwyższym poziomie. Widać, że świetnie czuje się w skórze wykreowanej przez siebie postaci. Doskonale wyraża targające młodą dziewczyną emocje i rozterki moralne, które odsuwają na dalszy plan uczuciowe dylematy. Mimo iż powraca wątek „trójkątu miłosnego” pomiędzy Katniss, Peetą i Galem (Liam Hemsworth), ważniejsza staje się kwestia ochrony bliskich oraz dobra innych mieszkańców Panem. Trybutka z dystryktu 12 wie, że jej każde posunięcie będzie miało ogromne konsekwencje. Toczy walkę nie tylko na arenie, ale i we własnym sercu. Potrafi sprzeciwić się prezydentowi, który liczy na to, że odpowiednio zaprojektowana na jubileuszowe Igrzyska arena ugasi jej zapał.

Oprócz odtwórczyni głównej roli na uwagę zasługuje Jena Malone jako wściekła na tyrana i system wojowniczka Johanna Mason oraz Jeffrey Wright wcielający się w Beetee, którego bronią jest inteligencja i wiedza na temat elektryczności. Dobrze spisali się również: Woody Harrelson (Haymitch Abernathy), Donald Sutherland (prezydent Snow), Elizabeth Banks (Effie Trinket) i Lenny Kravitz (Cinna).

Ważną funkcję pełni barwa kostiumów postaci. Zarówno trybuci, jak i pozostali mieszkańcy dystryktów mają na sobie ubrania w ciemnych tonacjach, które wyrażają ich smutek w obliczu tyranii Snowa. Czarny kostium uczestników Igrzysk niesie ze sobą dodatkowe znaczenie. Kolor ten łączy się ze śmiercią, która czeka ich na arenie. Ulubione barwy Katniss i Peety, czyli zielona (wyrażająca życie, radość, nadzieję) i pomarańczowa (wiążąca się ze szczęściem) nie mają w ich świecie racji bytu. Ponure ubrania mieszkańców dystryktów kontrastują z jaskrawymi, wielokolorowymi strojami ludzi bogatych, czerpiących radość z (pustego) życia w Kapitolu, oddających się zabawie i nie wiedzących czym jest głód i cierpienie. Nie tylko kostiumy, ale i cała scenografia różni się od przygnębiającej rzeczywistości w reszcie Panem.

Druga część Igrzysk śmierci jest znacznie lepsza od pierwszej, co stanowi efekt zmiany reżysera. W dziele Francisa Lawrence’a, w przeciwieństwie do obrazu filmowego Gary’ego Rossa, nie dominuje wątek miłosny. Igrzyska śmierci: W pierścieniu ognia zachowują właściwą proporcję i pokazują istotne problemy, które mimo futurystycznego charakteru opowieści są jak najbardziej aktualne. Zakończenie filmu oparte na zbliżeniach twarzy Katniss to prawdziwy majstersztyk i zapowiedź tego, co będzie się działo w ostatniej części trylogii, która trafi do kin za rok. 

Ocena: 4/5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz